29 kwietnia
poniedziałek
Rity, Katarzyny, Boguslawa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Co przyniesie nowy rok?

Ocena: 0
2284

Czy to oznacza, że mamy się bać agresji? Przedstawiciele władz Ukrainy twierdzą, że tak. Walentin Pietrow z ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego dowodził niedawno, że Ukraina nie jest ostatecznym celem Rosji, a jedynie elementem przygotowań do szerszej ofensywy. Jego zdaniem, celem Rosji „jest przejść przez Ukrainę i posunąć się dalej, wejść do krajów bałtyckich i Polski przez Białoruś”. Czy rzeczywiście? Chyba jednak nie, bo po co Władimir Putin miałby się wplątywać w wojnę na ogromną skalę? Jest jednak inna, bardziej realna możliwość: Putin może chcieć wypróbować skuteczność NATO, wysyłając „zielone ludziki” np. na Łotwę. A to oznaczałoby starcie na dużą skalę. Może też, chcąc zdobyć większe wsparcie własnego społeczeństwa, rozszerzyć agresję na Ukrainę. Dla Polski mogłoby to oznaczać pojawienie się na naszych granicach Ukraińców – ale tym razem jako uchodźców. Już się do tego szykowaliśmy w 2014 r., szykując ośrodki dla uciekinierów z Ukrainy na Podkarpaciu – na szczęście obawy okazały się płonne. Ale, niestety, Rosja jest nieprzewidywalna i może znów uderzyć.

Inne zagrożenie to terroryzm. W naszym kraju jest to mało realne, ale wykluczyć go nie można, choć Global Terrorism Index 1917 plasował nasz kraj na bezpiecznym, 110. miejscu pod względem zagrożenia – w pierwszej trójce znalazły się Irak, Afganistan i Nigeria, Ukraina była na 17., Francja na 23., a USA na 32. miejscu. Tym niemniej ataki terrorystyczne w Europie i na świecie wpływają i na nas. Nie zapowiada się zmniejszenie obostrzeń na lotniskach, a turyści jadący do Paryża, Berlina czy Londynu muszą mieć się na baczności. Nasze służby zaś – uważnie przyglądać przyjezdnym.

 

Fala żółtych kamizelek?

Wydawało się, że lista problemów dla Europy jest dość oczywista: od kwestii gospodarczych, związanych np. z radykalnymi decyzjami prezydenta USA Donalda Trumpa, po kłopoty z globalnym ociepleniem i ekologią. Dość nieoczekiwanie pojawiło się jeszcze jedno zagrożenie. Choć może nie tyle jest to realne i określone niebezpieczeństwo, co możliwość wzbudzenia w Europie fali ogólnego niezadowolenia, mogącej prowadzić do nieznanych dziś skutków.

Przełom listopada i grudnia przyniósł we Francji gwałtowne protesty żółtych kamizelek. Z początku sprzeciwiający się wzrostowi podatków na paliwo, oznaczającym wzrost cen, Francuzi domagają się dzisiaj o wiele więcej, niż rządzący mogą im dać. Ten ruch występuje przeciwko elitom, żądając zmiany systemu, w którym bogaci bogacą się jeszcze bardziej, a biedni coraz bardziej biednieją. Studentom i uczniom, którzy poparli żółte kamizelki i otrzymali od nich wsparcie, nie podobają się zbyt elitarne, ich zdaniem, zasady przyjmowania na studia i wzrost opłat za kształcenie. Pojawiły się też propozycje ściśle polityczne, np. pomysł organizowania referendów w sprawie nowych ustaw, w których ludzie mogliby sprzeciwić się przyjmowaniu niechcianych praw (m.in. wzrostu podatków). Obywatelska inicjatywa referendalna wymagałaby zebrania przez internet 700 tys. podpisów, a głosowanie mogłoby dotyczyć także umów międzynarodowych i pozbawiania urzędu osób wybieralnych, w tym samego prezydenta Emmanuela Macrona.

Na razie żółte kamizelki nie są ruchem zorganizowanym i nie akceptują w swych szeregach polityków; żądanie obywatelskiego referendum poparła jak na razie jedynie skrajna lewica i skrajna prawica. Ale jedno jest pewne: skoro krystalizuje się przekaz żółtych kamizelek („chcemy głębokich zmian w funkcjonowaniu państwa”), to za jakiś czas dojdzie też do uformowania się struktury samego ruchu i pojawią się jego liderzy. Komentatorzy wskazują, że to, czego chcą protestujący, jest nie do zrealizowania nie tylko przez Macrona. Francuski prezydent może nieco sypnąć pieniędzmi, ale nie ma maszynki do ich drukowania, a do reformowania systemu politycznego i wymiany elit nie kwapi się nie tylko on, ale i inni politycy.

 

A wkrótce eurowybory

Może za wcześnie by mówić, że mamy do czynienia z wydarzeniami na miarę 1968 r., bo wówczas protesty w Europie Zachodniej były naprawdę na olbrzymią skalę i doprowadziły do bardzo poważnych zmian. Ale żółte kamizelki pojawiły się już w Wielkiej Brytanii, Grecji, Belgii, Holandii i na Węgrzech. Nie jest to żaden jednorodny ruch, ale może się nim stać. Żądania zmian się mnożą. Główne hasło: aby to ludzie mieli większy wpływ na swoje kraje i aby politycy nie funkcjonowali sami dla siebie i w ramach wąskich elit, lecz wsłuchiwali się w potrzeby społeczne.

Jeśli ruch żółtych kamizelek rzeczywiście rozleje się po Europie, czeka nas naprawdę spore zamieszanie. Już teraz sporo głosów w wyborach zdobywają ugrupowania skrajne, lewicowe i prawicowe – spokojne centrum jest coraz słabsze. Już teraz wiele do powiedzenia mają populiści, obiecujący wyborcom wszystko, co ci chcieliby usłyszeć. Pytanie, jak będzie wyglądał Parlament Europejski po wyborach w maju 2019 r., jeśli protesty przybiorą na sile… A ponadto we Francji wyraźnie mówi się, że żółte kamizelki myślą o własnej liście w kampanii wyborczej do PE, o własnych europosłach.

Jak będzie, przekonamy się za niecałe pół roku. Ale przewidywać skutki działań żółtych kamizelek trzeba już dziś.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter