Wykonując tę misję, minister Boni zobowiązywał wojewodów i apelował do samorządów o mocne i głośne reakcje na każdą anonimową manifestację agresywnej nietolerancji. Jak się jednak okazało – tylko wtedy, gdy manifestacje te wykorzystać można do straszenia Polaków opozycją, faszyzmem i „nacjonalistyczną hołotą”. Przeciwnie – ekscesy (że posłużę się formułą prezydenta Rafała Dutkiewicza) ateistycznej czy antyrodzinnej hołoty nie spotykały się z żadną, nawet werbalną, dezaprobatą rządu. Rząd milczał wobec wielkiej akcji reklamowej portalu propagującego zdrady małżeńskie. Rząd milczał, gdy podburzeni przez lewicowych ekstremistów bojówkarze przerwali wykład ks. prof. Bortkiewicza na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Rząd milczał, gdy znana działaczka feministyczna Katarzyna Bratkowska otwarcie podburzała na antenie TV Polsat przeciw prawu do życia nienarodzonych. Rząd milczy po profanacji w Kalwarii Pacławskiej.
Milczy rząd, milczy rządowy urząd do szerzenia tolerancji i milczy rzecznik rządu, minister Paweł Graś. Milczy nawet wtedy, gdy jest wyraźnie publicznie pytany. Przez chwilę miałem nawet wrażenie, że minister Graś po prostu pomylił swoją rolę. Nie zauważył, że został ministrem-rzecznikiem rządu, który ma mówić i odpowiadać, i dalej zachowuje się tak, jakby ciągle był przewodniczącym sejmowej Komisji Służb Specjalnych, który ma mówić jak najmniej, a milczeć jak najwięcej. Chyba jednak minister milczy świadomie. Nie z przyzwyczajenia, ale z polecenia.
Rząd nie reaguje, bo ekscesy zwrócone przeciw religii, rodzinie i prawu do życia traktuje najwyraźniej jako walkę o tolerancję właśnie. Tak bowiem zawsze wyglądała rewolucja: zaczynała się od przyzwolenia władzy na „gniew ludu”, kończyła się na przemocy władzy wobec ludzi. I tak to wygląda. Ale nie wystarczy rzeczywistość widzieć, trzeba na nią reagować. Im bardziej zawzięcie rząd milczy – tym głośniej my powinniśmy mówić.
Marek Jurek |