Dlatego kiedy jakiś czas temu usłyszałem w radiu o przewidzianej na 2 maja akcji „radosnego okazywania patriotyzmu”, to nawet się ucieszyłem. Pomyślałem, że czasy są niełatwe, no ale wreszcie, może teraz się uda! Kiedy dotarły do mnie pierwsze słowa krytyki akcji, pomyślałem, że to niesprawiedliwe, bo podobnym akcjom z powodzeniem mógłby kiedyś patronować śp. Lech Kaczyński, a wcześniej także Aleksander Kwaśniewski. Ale ponieważ za ich czasów tego nikt nie wymyślił, to dlatego autorzy tegorocznej akcji są krytykowani. Znów odezwała się w nas – pomyślałem dalej – tożsamość partyjniaka, która każe chwalić „naszych”, a „nie naszych” obśmiewać. Ale kiedy usłyszałem zaproszenia na marsze, które kierowali do nas prezydenci kilku miast, z czego co najmniej dwoje w sposób bardzo wyraźny kreśli w sposób właśnie partyjniacki swoje rządy, zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Ale resztki złudzeń padły, kiedy zobaczyłem – podkreślę, że w Dniu Flagi – pochód bez flagi, za to w różowych okularach…
Ktoś powie, że mamy wolny kraj i świętować może każdy i w taki sposób, jaki sobie wybierze. Pełna zgoda. Szkoda tylko, że co najmniej zaprzepaszczona została szansa na stworzenie alternatywy, a może jednej z wielu różnych wersji, świętowania i dumy z polskości. Bo upieram się, że cały czas brak nam możliwości takiego mniej politycznego i oficjalnego, a bardziej ludycznego świętowania narodowych dat. Świętowania mimo wielu różnych zastrzeżeń wobec obecnej sytuacji. Ale nawet kiedy większość problemów zniknie, nie każdego przyciągną zbyt oficjalne i pompatyczne obchody, pochody i akademie. Wielu, szczególnie młodych, tego nie kupuje! I chyba lepiej zaproponować im radosną formę obchodów państwowego święta niż piwko na trzepaku.
Ale właśnie radosną, a nie – infantylną. Bo takie, niestety, było świętowanie 2 maja. Może ktoś przekombinował, nie pomyślał, prosił o zachętę nie tych, co należy. A może ktoś ma lepszy pomysł? Bierzmy przykład z innych. Ameryką nigdy nie będziemy, może na szczęście, bo oni zbyt jak na nasze warunki radośni. Ale może taki brytyjski „uliczny” szacunek dla tradycji, dla własnego kraju i nawet krytykowanej królowej, będzie możliwy? Żeby było bez zadęcia, ale godnie i na temat.
Krzysztof Ziemiec |