Premier przekonywał, że oznacza to potrzebę rehabilitacji wszystkich, którzy ciężko pracują pod ziemią. Zapowiedział, że rząd będzie robił wszystko, aby ta potrzeba znalazła swój praktyczny wymiar w decyzjach. – To są decyzje, które muszą polegać na używaniu także narzędzi państwowych: możliwości państwa i finansowych i organizacyjnych dla wzmocnienia polskiego przemysłu, w tym polskiego górnictwa – oświadczył.
Dlaczego dopiero teraz? Skąd ta nagła miłość do polskiego węgla, który przez ostatnie siedem lat nie znajdował się nawet w westchnieniach rządu? Tusk od kilku tygodni zabiega o unię energetyczną. Jego zdaniem dziś widać wyraźnie, że Polacy mieli bardzo dużo racji, gdy nawoływali do wyważenia we właściwych proporcjach argumentów na rzecz ochrony klimatu i argumentów na rzecz bezpieczeństwa energetycznego. Czy jednak wtedy, kiedy na forum europejskim była o tym mowa, nasz głos brzmiał dostatecznie głośno? Czy może jednak nie był słyszalny? Fanami polskiego węgla były cały czas głównie dwie osoby: premier Pawlak i prof. Staniszkis. Reszta milczała.
Polski premier mówi dziś, że bezpieczeństwo energetyczne musi kosztować – tak jak militarne czy polityczne. Niektórzy mówili o tym głośno od dawna… ale byli wyśmiewani, bo przecież miało nam już nic nie zagrażać. Dziś w polityce myśli się w perspektywie najbliższych wyborów i panuje zakaz współpracy z innymi niż „moja partia-matka” politykami. Bo gdyby było inaczej, następcy rządu premiera Buzka kontynuowaliby chociaż rozmowy z Norwegami na temat rury z ropą pod dnem Bałtyku. Gdyby kolejny rząd sfinalizował „pakt muszkieterów” rządu Marcinkiewicza, dziś unia energetyczna byłaby realnym bytem. Gdyby po 2010 ruszyły z kopyta prace nad łupkami…
Rząd od kilku lat mówi, że będzie stawiał na łupki… i mówi. Rząd od dawna mówi, że Polska ma stawiać na atom i elektrownie jądrową… i mówi. Zaczynają się już nawet „tańce” wokół węgla i partyjna licytacja. Tymczasem nasze bezpieczeństwo – energetyczne czy finansowe, a tym bardziej militarne – powinno być stałe i ponadpartyjne. Kiedy jest zagrożone, czasu na dyskusję już nie ma.
|