Jeremi Molak, 8 lat
Tata – ogromną siłę, nastoletnia córka – zdolność wytwarzania nieprzenikalnego pola ochronnego, młodszy syn – poruszania się z zawrotną prędkością, niemowlę – nieprzewidywalnych transformacji, mama zaś, o znaczącym imieniu Elastyna – rozciągania i formowania swego ciała, na przykład tworzenia z niego, gdy tego wymagają okoliczności, łodzi lub spadochronu. Jej kończyny potrafią dowolnie się wydłużać, a także wykonywać odrębne, precyzyjne ruchy w sposób niezależny od reszty ciała.
Wszystkie umiejętności tej rodziny są oczywiście wyjątkowe, ale przecież w istocie żywcem przeniesione z realnego świata. W każdym razie mama nie ma problemu, by choć po części utożsamić się z Elastyną. Bo i cóż to dla niej stać się, gdy potrzeba, nie tylko kucharką, pielęgniarką, nauczycielką różnych przedmiotów, dietetyczką, terapeutką dowolnych deficytów rozwojowych czy kierowcą, ale także plasterkiem na każdy ból i chusteczką do otarcia łez? Czy nie jest specjalistką od jednania zwaśnionych domowych światów? Czy nie wtaszczy wózka z dzieckiem i zakupami na trzecie piętro bez windy? Czyż nie zdarza się, że jedną ręką buja malucha, a drugą pisze felieton, sortuje pranie albo obiera ziemniaki? Czy nie umie poza granice wytrzymałości rozciągnąć swojej wyobraźni, cierpliwości, zaradności i wszelkich innych cech wrodzonych i nabytych?
Weźmy pierwsze z brzegu zadanie: wysłać do placówek oświatowych w trzy różne miejsca i na trzy różne poranne godziny pięcioro dzieci w różnym wieku, z których czworo nie ma ochoty wstać, troje ubrać się, dwoje zjeść, a jedno wyjść z domu. Dodatkowe utrudnienie: najmłodszy potomek, niemowlę, budzi się wbrew planowi i nie daje się odłożyć. Wszystko to jest, co prawda, prostsze niż być na czterech wywiadówkach w dwóch szkołach o tej samej porze... Ale i tak mamie przydałaby się nieraz zdolność multiplikacji albo bilokacji. Na szczęście są na podorędziu inni agenci specjalni: babcia, zaprawiona w bojach jako Elastyna-seniorka, i dziadek-superbohater, i tata, i inni zaprzyjaźnieni agenci, którzy gotowi są stanąć na wezwanie, albo i bez niego.
Do tego pierwszoklasistka Ludwika przejmuje inicjatywę: robi i zawija w papier kanapki do szkoły, a trzylatek Antoni sam ze siebie drapie pod brodą śpiącego jeszcze starszego brata: „Grzesiu, wstawaj do przedszkola!”. Damy razem radę, nie ma mocnych!
Lidia Molak |