Od tego czasu zmieniła się też sama świątynia: dla wygody pielgrzymów wydzielono część handlową, gdzie można było zaopatrzyć się w ofiarne zwierzęta. Również ci, którzy nie dysponowali odpowiednią walutą, mogli wymienić pieniądze i uzyskać potrzebne środki. Wydawałoby się, że wprowadzone rozwiązania są słuszne, stanowiły bowiem duże ułatwienie, a wszyscy zyskiwali…
Tymczasem Jezus kupców przepędza, usuwa zwierzęta, wywraca stoły bankierom. I przestrzega, by z domu Boga nie czynić targowiska. Mówi też słowa, których nikt w danym momencie nie mógł zrozumieć: że Jego ciało jest świątynią Bożą, której nie można zniszczyć.
Dzisiaj świat coraz częściej nie przejmuje się Stwórcą. Piękne świątynie przypominają, że niegdyś Bóg był ważny i obecny w codziennym życiu. Na co dzień często jest w nich pusto.
Poza ciszą świątyni jest jednak wielki szum. Miarą człowieka staje się to, co posiada, poziom zarobków, marka samochodu, prywatna szkoła dziecka i egzotyczne wakacje. Ten sposób myślenia kopiujemy w relacjach z Bogiem. Wiele osób patrzy na swoje życie religijne w kategorii handlu. Mówi: tyle się modlę, tyle litanii – i nic. Pan Bóg nie zauważa moich starań. Czasem taka postawa przejawia się w żalu, że „przecież nie grzeszyłem, a oto spotkało mnie nieszczęście”. A co mi daje chodzenie na Mszę Świętą?
Może taki sposób myślenia o Bogu trzeba wywrócić? Bo poświęcając siły na kalkulowanie bilansu zysków i strat, tracimy z oczu to, co najważniejsze – bliską relację z Jezusem. Po zmartwychwstaniu Chrystus posyła Ducha Świętego. Każdy wierzący z osobna oraz cały Kościół jest mieszkaniem Boga. Świątynią, czyli miejscem realnej Jego obecności, spotkania z Nim na modlitwie, miejscem ofiary i daru z siebie. I miejscem, w którym inni również mogą Boga zobaczyć i spotkać.
Jeśli tego mi brakuje, to może warto, by Jezus i we mnie zrobił porządek? W miłości, również do Boga, nie ma miejsca na kalkulację. Miłość jest obecnością i dawaniem siebie na przekór egoizmowi i często wbrew własnym interesom.
ks. Karol Skowroński |