Prezydent Andrzej Duda padł ofiarą nagonki, bo – na prośbę rodziny i pokrzywdzonych – skorzystał z prawa łaski wobec człowieka, który dopuścił się ciężkiego przestępstwa seksualnego w rodzinie. Skazany karę odbył w całości, w więzieniu zmienił swe życie (czemu nikt nie zaprzecza), rodzina mu przebaczyła i chce, by mógł do niej wrócić. Prezydent nie skrócił jego kary więzienia, zgodził się jedynie na – oczekiwany przez rodzinę – powrót z więzienia do domu. Wydarzenie stało się okazją do dzikiej nagonki, przedstawiającej Prezydenta jako patrona przestępców seksualnych.
Niestety, do sprawy włączył się konkurujący z Prezydentem w wyborach Rafał Trzaskowski, co samo w sobie stanowi fatalny dowód słabości. Polityk powinien umieć powstrzymać się od chwytania każdej okazji, by zdobyć poparcie, powinien też zachować przynajmniej rezerwę wobec niegodnych zachowań swoich zwolenników. Przynajmniej, bo normalnie rzecz biorąc, powinien reagować na skrajne wypowiedzi swych zwolenników. Na tym polega przywództwo. Pan Trzaskowski postanowił jednak nagonce wtórować, co więcej – by to przypieczętować, zapowiedział, że „pewne kategorie przestępstw powinny być wyłączone z prawa łaski”.
A czym jest prawo łaski? Tradycyjną, wyjątkową prerogatywą suwerennej władzy, wynikającą z wiary, że każdy człowiek ma prawo do ludzkiego współczucia i do litości, że może się do nich odwoływać, jeśli nie kwestionuje sprawiedliwości. To prawda trudna do przyjęcia dla niektórych, ale oczywista w kulturze chrześcijańskiej. Przysługujące głowie państwa prawo łaski jest z zasady stosowane rzadko, ma w istocie charakter teoretyczny. W pewnym sensie jest symetryczną odwrotnością kary śmierci, która – nawet niestosowana i teoretyczna – może przypominać o wadze ludzkich czynów i ludzkiej odpowiedzialności. Prawo łaski – nawet niestosowane i teoretyczne – przypomina, że jest rzeczywistość, która przekracza sprawiedliwość. Budzi nadzieję i zachęca do uznania sprawiedliwości. Jak w wypadku dobrego łotra, który, skazany na śmierć, uznał sprawiedliwość kary, jaką ponosi (por. Łk 23,40-41).
Zapowiadając wyłączenie z możliwości prawa łaski części przestępców, Rafał Trzaskowski najdosłowniej dehumanizuje pewne kategorie ludzi ponoszących karę za swe odrażające czyny. Dla poklasku i władzy odmawia im prawa do prośby, która i tak musi spotykać się z reguły z odmową. Podważa tradycyjną instytucję cywilizacji chrześcijańskiej, nawiązuje zaś do rewolucji francuskiej, kolebki totalitaryzmów, która prawo łaski zniosła.
Deklaracja Trzaskowskiego to jedynie szczególna ilustracja atmosfery, jaką tworzy jego kampania. W tym wypadku dotyczy najgorszych przestępców, ale na co dzień dehumanizuje najzwyklejszych ludzi, których „zbrodnia” polega na poglądach. W osławionym OKO.press, uruchomionym przez dziennikarzy ze środowiska Agory, niezrównana Magdalena Chrzczonowicz pisze np.: „po podpisaniu przez Andrzeja Dudę Karty Rodzin politycy PiS pozbyli się jakichkolwiek ludzkich odruchów”. Tak można dziś pisać o ludziach, którzy ośmielają się polemizować z politycznym ruchem homoseksualnym. Gdzie jest granica? Miejmy nadzieję, że 12 lipca.