Większości zakonów męskich odpowiadają żyjące tą samą duchowością zakony żeńskie. Odpowiednikiem dominikanów są co najmniej dwie wspólnoty dominikanek, kilku gałęziom franciszkanów odpowiadają klaryski i liczne gałęzie franciszkanek. Swoje żeńskie odpowiedniki, żyjące tą samą regułą, mają pallotyni, salezjanie, pasjoniści, duchacze i karmelici; jezuitów nie wyłączając. Nawet założyciel Opus Dei św. Josemaria Escriva, który początkowo kategorycznie nie przewidywał kobiet w swoim Dziele, musiał w końcu zmienić zdanie pod wpływem Bożego natchnienia. Jeśli bowiem stworzył Bóg człowieka „mężczyzną i niewiastą” – jak to z naciskiem powtarzał św. Jan Paweł II – to widać każde powołanie w Kościele musi być jakoś rozpisane na dwoje.
W tej wspólnocie ducha zakonnicy posługują swoim siostrzanym zgromadzeniom jako szafarze sakramentów i kapelani. Nierzadko wspierają także swoje współsiostry materialnie, zwłaszcza gdy te żyją w zamkniętych klasztorach kontemplacyjnych i mają ograniczone możliwości zarabiania na życie. Państwo odebrało im ziemię, z której mogły się utrzymywać, a przemysłowa produkcja tego, co służy do liturgii, okazała się zabójczą konkurencją dla ich rękodzieła. Kto dzisiaj zamówi ręcznie haftowany ornat albo baldachim, kiedy maszynowo wykonany produkt można dostać w sklepie o wiele taniej, w dodatku od ręki? Albo kto będzie się fatygował do benedyktynek po hostie czy opłatki, skoro hurtownik przywiezie wszystko na miejsce i to za grosze? Stąd konieczność pomocy. Siostry zaś, zgodnie ze swoim charyzmatem i kobiecą naturą, zwykle więcej czasu spędzają na adoracji Najświętszego Sakramentu, wspierając dzieła apostolskie prowadzone przez swoich współbraci. Nierzadko włączają się w te dzieła również czynnie. I jest w tym coś pięknego, że każdemu powołaniu we wspólnocie Kościoła powszechnego towarzyszy gdzieś jakieś drugie – bliźniacze.
Powołanie sióstr jest dzisiaj chyba trudniejsze do zrealizowania niż kiedyś, dlatego tym bardziej należy je wspierać we wszystkich etapach. Trudności wynikają zarówno z natury współczesnego świata, z jego kultem erotyki, która uderza szczególnie w kobiety, jak i z przemian mentalnych, które zachodzą w kobietach pod wpływem skrajnego feminizmu. Nie sposób pominąć również przemian w samym Kościele: życie w zakonach męskich uczyniły łatwiejszym, a siostry zakonne pozostały na pozycjach, które po cichu opuścili nawet ich zakonni współbracia. Bo jak często można dzisiaj spotkać poza klasztorem zakonnika w habicie? A siostry nie przebierają się przecież „na cywila”, gdy wychodzą na spacer, po zakupy czy do lekarza. Te słabe rzekomo kobiety zawsze są sobą i zawsze świadczą o Bogu, bez uciekania w anonimowość i prywatność.
Jako księdza diecezjalnego cieszy mnie jednak szczególnie powrót w Kościele stanu konsekrowanego dziewictwa. Bo to właśnie ono jest siostrzanym, albo jak kto woli bliźniaczym, wobec powołania kapłańskiego w diecezji. Konsekrowane dziewice żyły w Kościele z pewnością już w czasach apostolskich, o czym świadczą wskazania św. Pawła Apostoła dla nich i dla biskupów, którzy mają obowiązek otaczać je szczególną troską. Pierwsze zaczątki zakonów męskich i żeńskich pojawiają się w Kościele jakieś półtora wieku później. Dziewictwo obok biskupstwa było pierwotną formą życia konsekrowanego w Kościele.
Powrót konsekrowanego dziewictwa jest znakiem czasu i odpowiedzią Kościoła na szerzącą się „kulturę singli”, o której przed miesiącem mówił na naszych łamach abp Marek Jędraszewski. W przeciwieństwie do tego zjawiska, nacechowanego egocentryzmem i niechęcią do podejmowania wiążących decyzji, dziewice konsekrowane na znak całkowitego oddania się Chrystusowi zobowiązują się do dozgonnej czystości, codziennej modlitwy za Kościół i posłuszeństwa swojemu biskupowi. W miejsce życia bez zobowiązań pojawia się życie zgodnie ze złożonymi ślubami, o których przypomina obrączka – analogicznie do małżeństwa.
O tym, że istnieje i takie powołanie w Kościele, warto przypominać szczególnie tym kobietom, które nie odnajdują się w żadnym z zakonów. Nie myślą o małżeństwie, a chcą służyć Bogu zgodnie ze swoją indywidualnością, w swoim środowisku i zawodzie. To droga dla tych kobiet, które szukają czegoś skrojonego na miarę, specjalnie dla siebie.
ks. Henryk Zieliński |