Arcybiskup Jędraszewski na naszych łamach pokazał wspaniałą postawę bp. Adamskiego, który w powstańczej stolicy trwał do końca. Jego tekst sprawi, że w następnych wydaniach – jeśli takie będą – można będzie błąd naprawić. Arcybiskup Jędraszewski przypuszcza, że w swoim dzienniku Edmund Osmańczyk, wówczas młody (31 lat) porucznik AK i dziennikarz powstańczego Polskiego Radia, celowo pomówił bp. Adamskiego, zgodnie z komunistycznymi wytycznymi. Arcybiskup przedstawił uwikłanie Osmańczyka w reżimową propagandę.
Rzeczywiście, Osmańczyk był peerelowskim posłem i dziennikarzem z różnymi negatywnymi tego konsekwencjami, ale był też człowiekiem, który w opinii wielu sobie współczesnych zasłużył – konkretnymi sprawami – na miano patrioty i obrońcy praw człowieka nie w tym dzisiejszym, lewackim wydaniu, ale w staromodnym pojęciu „człowieczeństwa”. I wielkiego orędownika Polonii i Polaków zza granicy. Zawsze podkreślał, że jest posłem ziemi opolskiej, dlatego zresztą tym posłem został – bo uważał, że musi bronić polskich interesów w Nadodrzu. Było to zgodne z wychowaniem otrzymanym w Związku Polaków w Niemczech, kształtowanym przez księdza dr. Bolesława Domańskiego, któremu wystawił wspaniały pomnik w książce „Niezłomny proboszcz z Zakrzewa”. Osmańczyk nie wierzył ani Niemcom, ani Sowietom, czemu dał wyraz w owym powstańczym dzienniku. Warto go przeczytać w całości, pamiętając, że został wydany bez żadnego krytycznego opracowania, bez historycznej weryfikacji, pięć lat po śmierci autora.
Pracowałam z nim w ostatnich latach jego aktywnego życia, kiedy solidarnościowy przełom obudził w nim nadzieje na przełamanie sowieckiej dominacji. Wiem, ilu ludziom i jak pomagał, o czym mogliby opowiedzieć prof. Dorota Simonides i bp Alfons Nossol z Opola, ks. Mirosław Drzewiecki z Wrocławia, Agnieszka Żuławska-Umeda z Warszawy i inni. W trakcie kampanii wyborczej w 1989 roku właśnie na Opolszczyźnie rozliczał się ze swoich wyborów i chyba zrobił to uczciwie, skoro 10 października 1989 żegnało go w ogromnym kondukcie duchowieństwo, solidarnościowcy i peerelowcy. Może dlatego, że pamiętali, że Osmańczyk widział w człowieku człowieka.
Jego powstańczy dziennik nie powstał pod wpływem komunistycznych wytycznych, bo pisany był z dnia na dzień; znam oryginał. Pisał go człowiek, którego trzymiesięczny synek właśnie walczył o życie; zmarł 21 września. Ale dlaczego oskarżył bp. Adamskiego o opuszczenie walczącej Warszawy i Polski? Trudno zrozumieć.
Dobrze, że abp Jędraszewski znalazł ten błąd i wystąpił w obronie bp. Adamskiego, tak ciężko zniesławianego przez komunę. Trzeba protestować przeciwko dezinformacji. Nie brak jednak ludzi, którzy zachowali Osmańczyka w dobrej (zasłużonej przecież) pamięci. Wspomniany błąd nie powinien nam przesłaniać całej prawdy o tym człowieku.
Barbara Sułek-Kowalska |