W przedstawieniu dominuje wspaniała, elektryzująca muzyka rosyjskiego kompozytora, która spaja całość mimo zmian wprowadzonych przez reżysera do oryginalnej wersji opery. Treliński przeniósł akcję z niemieckiej rzeczywistości XVI w. do współczesności, zmienił charakter głównych postaci i wprowadził do dramaturgii coś w rodzaju montażu filmowego (typowego dla współczesnego kina awangardowego), na zasadzie powtarzających się retrospekcji. Przede wszystkim jednak zmienił istotę wymowy dzieła, obrazu zdumiewającego trójkąta miłosnego.
W interpretacji reżysera, w obłędzie Renaty poszukującej ukochanego, nawiedzanej przez tajemniczego anioła, nie wiadomo czyjego wysłannika (może diabła?), utwór traci charakter metafizyczny. Zgodnie z polityczną poprawnością, szaleństwo Renaty bierze się z traumy spowodowanej seksualnym molestowaniem jej w dzieciństwie przez mężczyznę-potwora. W ten sposób znaleźliśmy się w centrum współczesnych afer, o których było głośno np. na ostatnim festiwalu filmowym w Cannes. Niestety, do takich właśnie popisów autorskich posłużyła Trelińskiemu opera Prokofiewa.
Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie. Siergiej Prokofiew, „Ognisty anioł”. Reżyseria: Mariusz Treliński. Chór i orkiestra Teatru Wielkiego. Dyrygent: Kazushi Ono. Wykonawcy: Scott Hendricks, Ausrine Stundyte, Andrei Popov, Agnieszka Rehlis, Krzysztof Bączyk, Pavlo Tolstoy i inni. Premiera: 13 maja