Kiedy przyjaciółka uczennicy z myślami samobójczymi zaalarmowała jej rodziców, usłyszała, że psycholog nie jest potrzebny, a już na pewno nie ten szkolny. To by przecież zepsuło opinię rodziny.
fot.pixabay.com/CC0W Polsce samobójstwo popełniła w 2018 r. blisko setka chłopców i dziewcząt poniżej 18. roku życia – w większości z powodu zaburzeń depresyjnych. Tych, którzy próby samobójcze przeżyli, jest trzy razy więcej. Nadal cierpią. Kto im pomoże?
ZŁA JEST OCENA, NIE DZIECKO
Prof. Janusz Heitzman z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie mówi, że nie możemy jeszcze mówić o epidemii depresji wśród nastolatków w Polsce, ale o licznych zaburzeniach zachowań już tak.
– Latami nie udało się stworzyć programu profilaktycznego – mówi. – Z problemami dzieci nie potrafi radzić sobie wielu rodziców i nauczycieli.
Jak mówił podczas forum „Znikające dzieci. Stop samobójstwom w nastoletniej depresji”, dla szkoły dziecko jest produktem, w który pakuje się wiedzę. Nie uczy się go rozwiązywania sytuacji konfliktowych, radzenia sobie z wykluczeniem, poczuciem wyobcowania, zyskiwania akceptacji.
– Sami młodzi jako przyczynę prób samobójczych podają: zostałem sam, rodzina mnie nie wspiera, tylko wymaga – relacjonuje prof. Heitzman. – Dziecko staje się „problemem” dla szkoły, a dla rodziców „porażką”.
Jako podstawowy problem lekarz podaje rozmawianie o dzieciach przy dzieciach, co prowadzi do eskalacji kryzysu. Jeśli w domu dziecko spotyka się głównie z pretensjami, a w szkole z naznaczeniem, trudno mu o szacunek dla siebie samego – bo ten buduje się na poczuciu akceptacji. Pojawia się bezradność i wołanie o pomoc.
– Nie usłyszymy jednak od takiego dziecka: „Chcę się zabić”, ale: „Mam wszystkiego dość, beze mnie byłoby wam lżej, już nie mogę”. Rodzice czasem bagatelizują: „Mnie też dokuczali w szkole, przeżyjesz”. Lepiej zapytać: „Jak się z tym czujesz? Chcesz o tym pogadać?” – niż po próbie samobójczej mówić: „Nie wiedzieliśmy”. Otoczenie wie, tylko nie potrafi zareagować – podkreśla prof. Heitzman.
Kolejny problem to czas. Rodzice pracują niemal całą dobę; gdy po powrocie z biura ślęczą przed komputerem, dzieci tylko im przeszkadzają. A rodzina musi nauczyć się dostrzegać problemy dziecka i rozmawiać z nim, budować dobre relacje. – Dzieci bywają trudne, ale nigdy złe, nawet jeśli mają złe oceny – podkreśla profesor. – Szkoła bardziej niż na podstawie programowej powinna skupić się na wychowywaniu ludzi, którzy potrafią się dogadać, a wtedy poradzą sobie i w życiu społecznym, i zawodowym, i na gruncie rodzinnym.
NIEWIDZIALNE PROBLEMY
Katarzyna Szaulińska z Zakładu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień IPiN podkreśla, że w przypadku dziecka z depresją terapię należy zacząć od rodziców.
– To także czyjeś dzieci, które swoje doświadczenia przekazują kolejnemu pokoleniu – mówi. – Często pod wpływem presji otoczenia: naciskającego na zdobywanie wiedzy, zajęcia dodatkowe. A najważniejsze jest swobodne przebywanie z dzieckiem, słuchanie go.
Jak podkreśla, rodzice często zwlekają ze zgłoszeniem się do specjalisty, by nie usłyszeć, że są „złymi rodzicami”. Nastolatek zaś wyczulony jest na to, jak oni przeżywają świat, i nie chce im dokładać zmartwień. Pozostaje mu ciche wołanie o pomoc. W sferze pozawerbalnej będą to gorsze oceny, gorsze zachowanie, niedogadywanie się z rodzicami i nauczycielami, okaleczanie się. – Często słyszę od rodziców: „On chce tylko tak zwrócić na siebie uwagę” – mówi dr Szaulińska. – Mówię im: „Proszę mu więc tę uwagę dać”.
W wiek nastoletni wpisane są nastroje depresyjne: to czas żegnania się z dzieciństwem i wchodzenie w okres większej samodzielności i odpowiedzialności. Jeśli jednak rodziców zachowanie dziecka niepokoi, niech pytają: „Widzę, że coś się z tobą dzieje. Może porozmawiamy?”. Nawet jeśli dziecko nie chce, powinno wiedzieć, że rodzice czekają i chcą pomóc.
– Nasza gotowość do przyjęcia ich problemów daje im siłę – podkreśla terapeutka. – Jeśli sami tej gotowości nie mamy, warto przyznać: „Nie radzę sobie jako rodzic nastolatka”, i udać się po pomoc dla siebie. Własna terapia to objaw dojrzałości i najlepsze, co na początek można dać dziecku.
Dr Tomasz Srebrnicki z Kliniki Psychiatrii Wieku Rozwojowego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w wieloletniej karierze nie spotkał dziecka z depresją endogenną, u dorosłych zdiagnozował ją raz. – Etiologia tej choroby jest złożona, dlatego i leczenie powinno obejmować całe środowisko chorego: rodzinę, szkołę, przyjaciół – mówi.