Niektórzy twierdzą, że przecież pary homoseksualne są faktem, a zatem państwo powinno je uregulować. Nie rozumiem tego zabobonu regulowania wszystkiego. W sprawie tendencji homo- lub transseksualnych nie ma nic do regulowania. Jest za to ideologia, która małymi kroczkami zmierza do całkowitego przedefiniowania takich pojęć jak płeć, małżeństwo, rodzina. Ludzie mogą mieszkać, z kim chcą. Jeśli dwóch panów chce mieszkać razem, to proszę bardzo i nawet nie zamierzam pytać, czy śpią również razem. To ich prywatna sprawa i taką powinna pozostać. Wielu homoseksualistów widzi sprawy podobnie, stąd we Francji w manifestacjach przeciwko wprowadzeniu tzw. małżeństw homoseksualnych udział brały bardzo różne osoby, w tym także homoseksualne, które od nikogo nie oczekują żadnych regulacji ich prywatnych wyborów. Przecież jeśli np. dwie osoby mieszkające razem, a nie będące małżeństwem, chcą po sobie dziedziczyć, to mogą załatwić to u notariusza. I rząd nie powinien mieć tutaj nic do regulowania. Istnieje jednak niestety silny ruch międzynarodowy, który upolitycznia tendencje seksualne, domagając się coraz dalej idących przywilejów. Niektórzy politycy, którzy wcześniej byli jak najbardziej dalecy od tego rodzaju ideologii, dziś zmiękli, bo wiedzą, że homoseksualna międzynarodówka, głównie ta obsadzona w strukturach Unii Europejskiej, może realnie zaszkodzić ich karierom. Poklepywanie po plecach przez media i polityków na Zachodzie nie jest darmowe.
Niedawno odbyła się w Rzymie, niedaleko Uniwersytetu Gregoriańskiego, manifestacja zorganizowana przez partię „Lewica, Ekologia, Wolność”, której szefem jest Nichi Vendola, zadeklarowany gej. Akurat przechodziłem obok, kiedy jakiś młody mówca głosił, że ludzie mają prawo być heretykami, mają prawo do inności. Mogę się zgodzić z takim zdaniem, tylko dlaczego ci ludzie chcą prawa, które formalnie będzie zmuszać innych do uznawania tych „herezji”? Na przykład w Wielkiej Brytanii trzeba było pozamykać działające od wielu lat placówki adopcyjne, które sprzeciwiały się dawaniu dzieci w adopcję parom homoseksualnym. Poza tym, jeśli ktoś się domaga prawa do inności, to niech będzie konsekwentny i pozostanie właśnie innym. Tymczasem aktywiści gejowscy twierdzą, że związki homoseksualne powinny być traktowane tak samo jak związki heteroseksualne, bo nie ma między nimi istotnej różnicy.
Na koniec warto przypomnieć katolikom, szczególnie tym będącym pod wpływem opinii wykuwanych w „Gazecie Wyborczej”, uwagę sformułowaną w 2003 roku przez Kongregację Nauki Wiary: „Jeśli wszyscy wierni mają obowiązek przeciwstawienia się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych, to politycy katoliccy zobowiązani są do tego w sposób szczególny na płaszczyźnie im właściwej”.
Dariusz Kowalczyk SJ |