W minionych latach, przy okazji meczów piłkarskich między Polską a Niemcami, byłem zazwyczaj pytany, komu kibicuję. Jednak podczas ostatniego meczu w ramach Mistrzostw Europy już nie, bo prawie wszyscy moi niemieccy znajomi kibicowali… biało-czerwonym. I to bynajmniej nie tylko ze względu na Roberta Lewandowskiego. Powodów jest kilka.
W polskiej drużynie narodowej czuje się bowiem, jakby piłkarze byli jednego serca i jednego ducha. Ożywia ich na stadionie poczucie dumy z przynależności do narodu polskiego, a w tym samym czasie u polskich kibiców zasiadających zawsze tłumnie na trybunach niemal namacalnie czuć ducha wspólnoty narodowej. Tego, z różnych wiadomych względów, nie da się poczuć u drużyny niemieckiej. Ponadto cała ekipa narodowa z Polski porządnie śpiewa hymn państwowy przed rozpoczęciem meczu, co daje im kolejne punkty przewagi nad drużyną niemiecką, w której co poniektórzy próbują włączać się do hymnu, ale jakby z zażenowaniem. Polscy zawodnicy czynią również znak krzyża przed wejściem na boisko i po zejściu z niego.
Wielu niemieckich fanów piłki nożnej nie utraciło jednak poczucia dumy z własnej „jedenastki”, którą wyrażają poprzez publiczne prezentowanie barw narodowych w okresie trwania mistrzostw. To zresztą chyba jedna z ostatnich okazji, kiedy nie wstyd tego czynić. W każdym innym przypadku przyznawanie się do niemieckiego pochodzenia w Niemczech grozi zaszufladkowaniem w kategorii ksenofoba, nacjonalisty, prawicowego radykała, faszysty, neonazisty. Taka wrogość do własnej tożsamości jest u Niemców próbą odcięcia się od niechlubnej przeszłości naznaczonej narodowym socjalizmem, który oczywiście sam w sobie był zły. Ale później doszedł jeszcze multikulturalizm, w którym nie ma miejsca dla narodowej odrębności w sferze kultury, języka, obyczajów.
Imprezy sportowe pokazują jednak, że zdrowe pojmowanie własnej przynależności kulturowej i duma narodowa wciąż są obecne u obywateli, pomimo licznych starań o wyrwanie tych wartości z ludzkich serc i umysłów. Na przykład w czasie obecnych mistrzostw Europy niemiecka drużyna narodowa reklamowana jest jako Die Mannschaft, czyli po prostu „drużyna”, a nie jako drużyna niemiecka czy zawodnicy jako Niemcy. Chodzi o zaprzestanie używania jakichkolwiek odniesień narodowych. Również niemiecka młodzieżówka partii Zielonych wezwała w internecie do „opuszczenia flag”, twierdząc, że „patriotyzm = nacjonalizm” i dlatego „party-patriotyzm” może przerodzić się w przemoc. Rzecznik młodzieżówki stwierdził ponadto, że należy kibicować drużynie, a nie własnemu narodowi i dlatego powinno się machać flagą z logo związku piłkarskiego…
Na takie dictum wyjąłem więc polską flagę, aby nie być posądzonym o nacjonalizm. Można też zareagować tak jak sekretarz generalny partii CSU, który stwierdził, że „lepiej być patriotą niż idiotą”. W sumie akcja Zielonych została wyśmiana, powodując u wielu osób reakcję odwrotną do zamierzonej. I dobrze. Oznacza to, że jeszcze nie u wszystkich umarł zdrowy rozsądek. Obawiam się jednak, że takie naciski będą pojawiać się coraz częściej i tylko od zdecydowanej reakcji społeczeństwa zależeć będzie, czy poddamy się dyktaturze narodowego wstydu.
Stefan Meetschen |