Cudowne zdjęcia, mnóstwo humoru, doskonała muzyka w wykonaniu francuskiej orkiestry symfonicznej sprawiają, że wcale nie tęsknimy za słowem.
Od przedszkolaka po późną podstawówkę młodzi widzowie będą śledzić losy biedronki, która nieszczęśliwym trafem „wyemigruje” z Francji do Gwadelupy. Tam pospieszą jej na pomoc różni pobratymcy. Bohaterów filmu nie można spuścić z oka: biedronki różnią się między sobą tylko wielkością ciała i oczu, poza tym „bzyczo-trąbią” tak samo. Dlatego fabułę trzeba śledzić w skupieniu. Nie jest to trudne, choć mamy mrówki nadające alfabetem Morse’a, pająka melomana, a nawet prusaka – przewodnika po gęstwinie rur.
Autorzy filmu puszczają do nas oko, byśmy zachowań biedronek, mrówek czy modliszek nie brali zbyt serio. To film przygodowy, a nie przyrodniczy, raczej ekofiction. W nawale filmów o zwierzętach z obowiązkowym przesłaniem o dobrej przyrodzie i złym człowieku „Robaczki…” wyróżniają się brakiem tego typu agitacji.
Entomolodzy z pewnością sprostowaliby już samo słowo „robaczki”, ale dzieciom to nie przeszkadza. Żywo reagują na wszystkie sceny tego wartkiego, kolorowego, wolnego od agresji i przebodźcowania filmu. Rodzicom także mogę polecić go z czystym sumieniem./mo
„Robaczki z zaginionej dżungli”. Animowany. Francja 2019. 92 min. Reżyseria: Hélène Giraud, Thomas Szabo. Dystrybucja: Kino Świat