Prudnik z poligonem

Prudnik, liczący ponad 20 tys. mieszkańców, leży na Dolnym Śląsku, w pasmie Sudetów, przy granicy z Czechami. Klasztor franciszkanów stoi ok. 1,5 km od miasta, otoczony lasem. Wymieszane z buczyną świerki i sosny przesycają powietrze żywicznym zapachem. Do klasztoru i sanktuarium, w którym cześć odbiera św. Józef, prowadzi dogodna droga, biegnąca przez dawny teren wojskowy. Kiedy kard. Stefan Wyszyński został tu internowany, klasztor leżał w centrum poligonu czynnej jednostki wojskowej. – Zdarzało się, że na czas ćwiczeń żołnierskich klasztor był zamykany, a bracia przesiedlani – mówi o. Dawid Zmuda OFM, gwardian.

W klasztorze na pierwszym piętrze znajduje się dawna cela Prymasa. – Autentyczne są drzwi, okno, żeliwny kaloryfer, ściany i podłoga. Nie zachowały się sprzęty – wyjaśnia o. Zmuda. Wiszącą w pokoju sutannę kard. Wyszyńskiego podarowała Archidiecezja Warszawska.

WOJSKOWYM LOTEM

Sześć dni przed przewiezieniem Prymasa ze Stoczka do Prudnika, 30 września 1954 r. do klasztoru przyjechali funkcjonariusze UB. Nakazem Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Opolu zakonnikom dano dwie godziny na wyprowadzkę. Bracia w pośpiechu, wozem przewieźli rzeczy do klasztoru w Borkach Wielkich. Opuszczony klasztor zaczęto przysposabiać na miejsce odosobnienia Prymasa. Ogród obwarowano trzyipółmetrowym murem i drutem kolczastym. Dookoła zasadzono szpaler świerków. Miejscowi mieli zakaz zbliżania się.

Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 28 (768), 12 lipca 2020 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 22 lipca 2020