Czy nie mam prawa do zwyczajnego szczęścia, do namiętności, do ludzkiej miłości? Czy tylko mam prawo doświadczać Bożej miłości?
Święta Katarzyna ze Sieny usłyszała od Pana Jezusa: „Pokaż mi, co na tym świecie nie pochodzi z mojej miłości”. Zamiast za szatanem powtarzać, że głód, wojny, cierpienia, proszę pomyśleć, czy jest jakieś dobro, którego nie stworzył Bóg. Tak więc i ludzką miłość, i szczęście, wspaniałe uczucia – tak idealistyczne, jak namiętne – stworzył Bóg. Jeśli dzieci doświadczają prawdziwej miłości rodziców, to przez tych rodziców kocha Bóg. Jeśli dziewczyna jest prawdziwie kochana przez chłopca, to tę miłość stworzył i podtrzymuje Bóg.
Słowo Boże pokazuje, że Bóg jest niewyczerpanym źródłem szczęścia i miłości. Ludzie jednak mają tendencję, aby porzucać to żywe źródło, a tworzyć w sobie „cysterny popękane, które nie utrzymują wody” (Jr 2, 13). Po odcięciu się od Boga wspaniała Boska woda miłości wycieka z cysterny. Co zostaje?
Kościół za Słowem Bożym przyznaje człowiekowi bardzo wiele praw. Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek kochać. Nie trzeba jednak długo wczytywać się w Ewangelię, żeby zobaczyć, że Syn Boży, Miłość wcielona, doświadczył na tym świecie dużo poniżenia i cierpienia. Miłość pociąga za sobą tak szczęście, jak i udręki. W Hymnie o miłości (1 Kor 13) św. Paweł pisze, że miłość jest cierpliwa, łaskawa, wszystko znosi. Gdyby miłość nie pociągała za sobą trudności, nie musiałaby być cierpliwa. Jedną z tych trudności jest fakt, że nikogo do odwzajemnienia miłości nie można zmusić. Najmocniej kochający Chrystus ukazał nam, że prawo do miłości łączy się z ubóstwem, pokorą i zależnością.
Prawo do szczęścia też nie jest prostą sprawą. Przytoczę tylko dwa ciekawe cytaty. Aldous Huxley: „Szczęścia nie osiąga się poprzez celowe dążenia do szczęścia. Jest ono produktem ubocznym innych dążeń”; św. Katarzyna ze Sieny: „Szczęście i nieszczęście to nasza lewa i prawa ręka – obu należy używać”.
ks. Marek Kruszewski |